Zbliża się kolejna fala protestów przewoźników

Polska branża transportowa jest w kryzysie, a przewoźnicy nie po raz pierwszy postanowili zaprotestować w obronie swoich interesów. W marcu 2023 roku na obwodnicy Warszawy strajkowało ponad 200 niezależnych przedsiębiorców z branży, między innymi z Dorohuska, Terespola, Lublina, Białej Podlaskiej, Łosic czy Wyszkowa. Kolejna manifestacja miała miejsce we wrześniu, kiedy Komitet Obrony Przewoźników i Pracodawców Transportu przedstawił swoje postulaty premierowi.

Najwidoczniej nie przyniosło to oczekiwanych rezultatów, ponieważ od 6 listopada przewoźnicy zablokowali drogi dojazdowe do terminali przeznaczonych dla samochodów ciężarowych na trzech przejściach granicznych z Ukrainą – w Dorohusku, Hrebennem i Korczowej. Z przewoźnikami strajkują też między innymi rolnicy czy przedstawiciele branży przetwórstwa.

Branża TSL w Polsce przeżywa duży kryzys a ma ona bardzo istotny wpływ na stan polskiej gospodarki. Nie pomaga sytuacja geopolityczna, problematyczny jest też tzw. Pakiet Mobilności. Do tego mamy wzrost cen paliw i niedobór kierowców. Jakby tego było mało, zwłaszcza polscy przewoźnicy muszą zmagać się z nieuczciwą konkurencją i firmami z kapitałem ze Wschodu. To wszystko stanowi ogromne wyzwanie dla polskiej branży TSL.

Kryzys polskiej branży transportu drogowego uderzy w całą gospodarkę. Wystarczy przywołać liczby, jakie widnieją na stronie strajk-przewoznikow.pl:

– w branży transportowej jest zatrudnionych 1 mln osób- sektor transportu ma 7-procentowy udział w polskim Produkcie Krajowym Brutto (PKB)
– polska branża transportowa realizuje 85 proc. polskiego eksportu
– branża polskiego transportu wpłaca do budżetu krajowego i samorządowego 17 mld zł rocznie

Istnieje duże prawdopodobieństwo, że wiele mikroprzedsiębiorstw z branży nie zdoła utrzymać się na rynku. Zwłaszcza, że nie widać działań, które mają poprawić sytuację firm transportowych. Niewypłacalność przedsiębiorstw z branży wciąż jest na wysokim poziomie (w pierwszym kwartale tego roku wg raportu Allianz Trade powiększyła się ona o 224 proc r/r), a kolejne firmy ogłaszają upadłość. Sytuację przewoźników mogą poprawić usługi finansowe typu faktoring, zwłaszcza przy fakturach o długim terminie płatności. Opóźnienia w regulowaniu faktur przez spedytorów sięgają nawet ponad 50 dni, co potrafi zabić niejedne przedsiębiorstwo. W dalszej perspektywie konieczne są działania i przepisy będące z korzyścią dla branży i mające chronić interesy polskich przewoźników. Branża jednak może jeszcze długo poczekać na zmiany. Te oczekiwanie z pewnością doprowadzi niestety do upadku niejednej firmy transportowej.

Polscy przewoźnicy wskazują, że obecna sytuacja to największy kryzys sektora od przeszło dwóch dekad. Niektórzy przedsiębiorcy tylko zredukowali flotę i zatrudnienie. Dla części firm koniecznością była restrukturyzacja. Postępowania restrukturyzacyjne wszczęto w blisko 700 firmach. Poza tym sądy ogłosiły upadłość 34 podmiotów. Oczywiście faktyczne dane są dużo gorsze, ponieważ nie wolno zapominać o JDG działających w branży. W całym 2024 roku z Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej (CEIDG) wykreślono 188,6 tys. firm, z kolei 375,5 tys. zawiesiło działalność. Bezsprzecznie było wśród nich wielu mniejszych przewoźników.

Międzynarodowa Unia Transportu Drogowego IRU przyznaje w lutowym raporcie, że europejska gospodarka jest w stagnacji, w ostatnich dwóch latach niemiecki PKB jest w najlepszym razie w stagnacji, o ile nie zmalał. Produkcja większości podstawowych branż przemysłowych spadła w ostatnich dwóch latach o 10 proc. Na dodatek wysoka inflacja nie pomaga ożywieniu gospodarczemu, ponieważ zmusza banki centralne do podnoszenia stóp procentowych. Podobny efekt mają rosnące ceny energii i nadchodzące kolejne opłaty ETS za emisję CO2.

IRU podlicza, że transport drogowy w UE przewiózł w 2024 roku ok. 1,9 bln tkm, mniej więcej tyle samo co w 2023 roku, w którym zanotowano 3-procentowy spadek przewozów. Nawet niewielkie fluktuacje rynku odbijają się na sytuacji polskich firm, które mają 20-procentowy udział w unijnych przewozach drogowych i są największym dostawcą usług transportu drogowego.

Polskim firmom rośnie unijna konkurencja, udziały zwiększają przewoźnicy hiszpańscy, choć głównie kosztem francuskich i niemieckich. W Polsce odczuwalna jest presja firm z Europy Środkowo -Wschodniej, choć zelżał napór ukraińskich przewoźników, skutecznie kontrolowanych przez system SENT.

Mimo wprowadzenia skutecznych rozwiązań, przedsiębiorcy są niezadowolenie z perspektyw i przerażeni coraz bardziej skomplikowanymi i czasochłonnymi regulacjami. – Wśród przewoźników narasta zniecierpliwienie i rozgoryczenie. Szykowane na marzec protesty w całej Polsce są popierane przez setki, jeśli nie tysiące, przedsiębiorców. Analizujemy możliwość zawieszenia akcji protestacyjnej, biorąc pod uwagę propozycję wojewody zachodniopomorskiego mediacji między środowiskiem przewoźników i rządem. Jesteśmy zdeterminowani, ponieważ sankcje wprowadzone w czasie wojny mają bezpośrednie przełożenie na polskich przewoźników i nałożone są naszym kosztem. Administracja, która wprowadza ograniczenia powinna wziąć nas pod ochronę, np. w formie dopłat do ZUS, do montażu tachografów lub odliczenia akcyzy od zakupionego paliwa. Rozumiemy, że ochrona branży zależy nie tyle od Ministerstwa Infrastruktury, ale innych resortów, jak Ministerstwo Finansów i Ministerstwo Rodziny. Premier powinien koordynować ich wysiłki, to praca dla niego. On jednak nie zaangażował się w obronę naszej branży, tylko w temat alkotubek. Tanim kosztem robi sobie reklamę. Tymczasem nasza branża zatrudnia pośrednio i bezpośrednio ponad milion ludzi – wskazuje przewoźnik z Zachodniopomorskiego.

IRU przewiduje, że w gospodarce unijnej nastąpi w tym roku lekka poprawa, banki centralne obniżają stopy procentowe. Jednak możliwe jest mniejsze zapotrzebowanie na pracowników, KE spodziewa się wzrostu bezrobocia. Rosną amerykańskie cła, co uderzy w unijną gospodarkę. IRU prognozuje na ten rok przewozy samochodowe na poziomie 2024 roku.